Szkic o poranku

Obudziła się dziś w genialnym humorze. Ciepłe promienie słońca, delikatnie pieściły jej zmęczone ciało. Były przyjemnie jak na tę porę roku. Leniwie otworzyła oczy, spoglądając na zegarek, który nieubłaganie skracał jej błogie lenistwo. Przeciągnęła się. Miała jeszcze troszkę czasu, więc pozwoliła sobie na zostanie w łóżku. W jej głowie, powstawały to nowe myśli. Szereg nieuporządkowanych zdarzeń, kilka kolorowych plam i jego uśmiechnięta twarz, która w szybki lecz stanowczy sposób, zostawiła ślad, w jej zaspanych oczach. Podniosła się, nie chciała znowu płakać. Musiała być silna. W sumie kilka łez nic by nie zmieniły on by nie wrócił a ona straciła by siły, na które pracowała przez ostatnie kilka dni. Pomaszerowała do łazienki, prysznic powinien, zatrzeć wszelkie dolegliwości. Odkręciła ciepłą wodę. Pierwsze krople, pobudziły jej wszystkie zmysły. Pierwsze dreszcze przeszyły jej ciało. Było to na swój sposób przyjemne. Mogłaby tak stać godzinami, jednak niewiele czasu zostało jej do wyjścia. Wyszła spod prysznica. Stanęła przed lustrem, uśmiechnęła się. Mimo, że bardziej przypominał on grymas bólu, niż szczęście, cieszyła się z tego gdyż nie wierzyła, że kiedykolwiek się na to zdobędzie.

Rozległ się dźwięk sms’a. Podniosła telefon i szybki ruchem wcisnęła przycisk odbioru.

„Kaśka gdzie jesteś? Dzwoniłemz 500razy. Co się do cholery z Tobą dzieje? Ludzie od tak nie znikają. Odezwij się, bo inaczej Cię znajdę!!” To był Michał, przyjaciel z dawnych lat. Nigdy nie było im pisane być razem. Może to i dobrze, nie potrzebowali być razem, by móc spędzać razem czas. Tak było o wiele lepiej. Wystukała szybką odpowiedź i ruszyła do szafy. Wyciągnęła pierwszy lepszy t-shirt, dziś musiał wystarczyć. Jednak szybko po żałowała swojej decyzji. Bez zastanowienia, cisnęła koszulką w ścianę, upadła na kolana, czuła jak coś rozrywa jej krtań, zalała się łzami. Problemy z oddychaniem w takiej chwili, przybrały na sile. Była sama, zaczęła głośno płakać, jednak to nie przynosiło ukojenia. Kolejna fala gorąca, uderzyła w nią ze zdwojoną siła. Wiedziała, że sama sobie nie poradzi. Wybrała nr telefonu „Michał proszę przyjedź” odłożyła słuchawkę. By ponownie wpaść w wir szaleństwa. Michał bez pukania wpadł do jej mieszkania, nie miał czasu na błahe rzeczy. Wziął ją w ramiona i z całych sił przytulił do swojej piersi. Nie mówił nic, wiedział, że nie wiele to pomoże. Jedynie delikatnie kołysał ją, by się uspokoiła. Najmniejszy błędny ruch i znowu ją straci. Powoli się uspakajała. Oddech był głębszy a po policzkach płynęło coraz mniej łez.

- Chcesz o tym porozmawiać? Zapytał ostrożnie Michał.

Pokręciła jedynie przecząco głową, by z powrotem wtulić się w jego tors. Nie miała sił na tłumaczenie, sama nie wiedziała, co się dokładnie stało. Wolała o tym zapomnieć. Kolejna chwila słabości i świat się rozpada na miliony części. A ona tkwi w tym wszystkim, bez możliwości wydostania się z tych paranoi. Dobrze, że miała Michała. Był zawsze gdy tego potrzebowała. Nie miał jej tego za złe. Nigdy przy niej nie cierpiał, wiedział że musi być tym silniejszym. Przecież właśnie o to w tym chodziło, ona upadała on ją podnosił, ona płakała on robił z siebie idiotę, byleby znowu ujrzeć na jej twarzy uśmiech. Ona go kochała i on ją kochał, ale nie mieli odwagi się do tego przyznać. Nie chcieli mieszać. Czasami lepiej jest nie wiedzieć.

Wydostała się z jego objęć, podając mu telefon.

- Mam zadzwonić do Twojej szefowej?- Zapytał?
- Tak – odpowiedziała bez żądnych uczuć. Powiedz jej cokolwiek, że umarłam, że potracił mnie samochód, powiedz cokolwiek… znowu po płynęły jej łzy.

Zadzwonił. – Witam Pani Aniu, mam sprawę. Kasia jest w strasznym stanie, to chyba grypa, prosi o dzień wolnego…tak zajmę się nią…dziękuję Pani. Miłego dnia. Odłożył słuchawkę. By znów ją przytulić. Starał się być przyjacielem, obrońcą oraz tylko człowiekiem jednocześnie. Postanowił być przy niej już na zawsze, bez względu na wszystko.

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Śledzik
  • Wykop
  • Drukuj